Pandemia, wielki biznes czy masowa histeria?

Pandemia - wielki biznes czy masowa histeria?

 

 

Wywiad z prof. Marią Dorotą Majewską -  neurobiologiem.

Przez 25 lat pracowała w czołowych instytucjach naukowych USA, między innymi na uniwersytetach Harvarda i Missouri oraz w Narodowym Instytucie Zdrowia w Waszyngtonie. Prowadziła badania w Zakładzie Farmakologii i Fizjologii Układu Nerwowego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Obecnie pracuje na UKSW w Warszawie.

 

Minister zdrowia Ewa Kopacz domagając się kompletnych testów szczepionek przeciw grypie A/H1N1 zachowuje się jak odpowiedzialny lekarz – mówi Wirtualnej Polsce prof. Maria Dorota Majewska, neurobiolog, ekspert ds. szczepień z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Co najmniej dwie z tych szczepionek zawierają składniki niebezpieczne dla zdrowia oraz nie wiemy, jak zareagują na te szczepionki ludzie starsi, dzieci i kobiety w ciąży, ani jakie będą odległe ich skutki – podkreśla ekspert.

 

W Polsce na grypę A/H1N1 zachorowało 213 osób, przebieg choroby był łagodny, nikt nie umarł. Tymczasem na grypę sezonową w ostatnich dwóch latach zachorowało ok. 1 mln osób - informuje minister Kopacz. Rząd polski negocjuje zakup szczepionek przeciw A/H1N1, skarżąc się jednocześnie, że jest na niego wywierana presja ze strony koncernów farmaceutycznych, które nie chcą wziąć odpowiedzialności za szczepionki. Pani zdaniem rzeczywiście mamy do czynienia z pandemią czy z masową histerią?

 

Prof. Maria Dorota Majewska: Definicja pandemii została zmieniona przez WHO tuż przed ogłoszeniem pandemii „świńskiej grypy” 11 czerwca 2009. Obecna definicja wyłącza czynniki takie jak duży stopień śmiertelności i ciężkość zachorowań, które występowały w poprzedniej definicji pandemii. Teraz praktycznie nawet przeziębienie lub katar, jeśli schorzenia te wystąpią jednocześnie na kilku kontynentach u znacznej liczby ludzi i pojawią się nowe odmiany wirusów, można podciągnąć pod definicję pandemii. A z tym idzie możliwość ogłoszenia stanu wyjątkowego. W Polsce - tak jak pan wspomniał - przebieg zachorowań 213 osób na grypę A/H1N1 był łagodny, podczas gdy na grypę sezonową na świecie corocznie chorują miliony, umierają setki tysięcy osób. W USA co roku 10-40 tys. osób umiera na grypę sezonową i nikt nie ogłasza z tego powodu pandemii.


Wielu Amerykanów zaczęło wątpić, czy istnieje coś takiego jak „świńska” grypa. Gdy dziennikarze stacji telewizyjnej CBS zwrócili się do agencji rządowej Center for Disease Control and Prevention (CDC) o szczegółowe dane dotyczące zachorowań na grypę A/H1N1, nie udzielono im żadnej informacji, nawet gdy powołali się na ustawę o obowiązku udzielania informacji przez instytucje państwowe. Nie zaprezentowano też wiarygodnych zdjęć tego wirusa. Gdy zebrano informacje od organizacji stanowych, okazało się, że liczba chorych na grypę A/H1N1 wynosi ok. 7% liczby podawanej oficjalnie. CDC przyznało, że przestało testować te przypadki już w lipcu b.r. Sprawa nagłaśniana w mediach nabrała natychmiast cech epidemii. O braku wiarygodnych źródeł trzeba też mówić w przypadku zachorowań w Meksyku. Wirusa grypy A/H1N1 zidentyfikowano u niewielkiego odsetka osób z podejrzeniem tej grypy. Znaleziono u nich też wyjątkowo złośliwą bakterię gruźlicy, co oznacza, że w Meksyku „świńska” grypa może być odmianą świńskiej gruźlicy, na którą zachorowali głównie pracownicy ferm. W ich leczeniu skuteczne okazały się antybiotyki. Moim zdaniem w Meksyku nie ma i nie było pandemii grypy A/H1N1, natomiast gruźlica na pewno jest endemiczną plagą tego społeczeństwa. Tak jak na Ukrainie plagą jest ciągły wzrost zachorowań na AIDS i podejrzewa się, że wiele śmiertelnych przypadków, które kwalifikuje się jako grypę A/H1N1 dotyczyło właśnie osób chorych na AIDS, których łatwo zabija każda oportunistyczna infekcja. Trzeba jednak przyznać, że nie mamy wiarygodnych danych z Ukrainy odnośnie patogenów, które spowodowały w krótkim czasie śmierć poniosło 14 osób.

 

 

Polski wiceminister zdrowia Adam Fronczak mówi o sześciu ofiarach śmiertelnych w „kraju, gdzie dokonano dużych zakupów szczepionki przeciw A/H1N1 - chodzi o Szwecję. Rzeczniczka KE ds. zdrowia Nina Papadulaki twierdzi, nie ma żadnych informacji o potwierdzonych przypadkach zgonów w wyniku zastosowania szczepionki przeciwko grypie A/H1N1, dodając jednak, że troje Szwedów - starszych i schorowanych - zmarło w wyniku komplikacji zdrowotnych po podaniu szczepionki. Skąd ten chaos informacyjny?



- Mam dużo wątpliwości, gdy czytam alarmujące tytuły w mediach i doniesienia o danych dotyczących grypy A/H1N1, chociażby dlatego, że w niektórych przypadkach opinia publiczna nie dowiaduje się wszystkiego. W Szwecji jest podobno blokada informacji, mówi się o 12 ofiarach śmiertelnych, a na stronie internetowej "theflucase", założonej przez Jane Bugermeister, internauci skarżą się na powszechną cenzurę w tej sprawie.

 

Jane Bugermeister, austriacka dziennikarka medyczna, autorka wielu publikacji naukowych, kieruje bardzo mocne oskarżenia przeciwko koncernom farmaceutycznym, za co zapłaciła m.in. utratą pracy. Złożyła w tym roku pozew przeciwko amerykańskiej firmie Baxter o to, że z centrum badawczego tej firmy w Austrii wysłano do kilku europejskich krajów szczepionki przeciw grypie sezonowej zakażone wirusem ptasiej grypy, co mogło skończyć się ogólnoeuropejską pandemią. Sprawa wyszła na jaw w lutym 2009 r. w laboratorium w Czechach i wzbudziła wiele kontrowersji w mediach. Firma utrzymuje, że był to ludzki błąd, niegroźny w skutkach dla ludzi, ale faktem jest, że fretki, na których wypróbowano zakażoną szczepionkę zmarły we wspomnianym laboratorium, a wobec firmy nie wyciągnięto żadnych konsekwencji. Prokuratura austriacka umorzyła sprawę. Bugermeister uważa, że celowo zatruto 72 kilo szczepionki, by WHO mogła ogłosić pandemię szóstego stopnia. Dziennikarka oskarża austriackie ministerstwo zdrowia, policję i najwyższe władze światowe, w tym ONZ o brak odpowiedniej reakcji i szeroko zakrojonego śledztwa. Baxter jest jednym z producentów szczepionki przeciw grypie A/H1N1. Wielu ludzi w UE patrzy bardzo podejrzliwie na szczepionki A/H1N1 i odmawia szczepienia się nimi. We Francji, Szwajcarii, Hiszpanii, Grecji zaszczepiło się zaledwie kilka procent obywateli. Podobnie szczepień odmówiła większość Niemców, gdy wyszło na jaw, że administracji państwowej i wojsku chciano podać bezpieczniejszą lepszą szczepionkę – bez toksycznej rtęci oraz potencjalnie szkodliwych adjuwantów, a zwykłym obywatelom tę bardziej szkodliwą, o czym informowały media.

 

 

Czy szczepionki przeciw A/H1N1 mogą być niebezpieczne? Pani dawno zwracała uwagę polskim władzom, że szczepionki u nas dostępne zawierają m.in. toksyczną, niebezpieczną dla zdrowia rtęć. Z tego powodu wycofano wiele szczepionek w USA.


- Pochwalam wstrzemięźliwość minister Kopacz, która domaga się dodatkowych badań szczepionek przeciw grypie A/H1N1, ponieważ dotychczasowe testy przeprowadzono tylko na zdrowej populacji młodych ludzi. Nie wiemy, jak zareagują na te szczepionki ludzie starsi, dzieci i kobiety w ciąży, ani jakie będą odległe ich skutki. A efekty uboczne w dłuższym terminie mogą być tragiczne. Dwie ze szczepionek przeciw grypie A/H1N1 zawierają dwa składniki potencjalnie groźne dla ludzkiego zdrowia. Jeden to rtęć, którą zawiera thimerosal, związek neurotoksyczny, powodujący poważne zaburzenia w rozwoju, wciąż dodawany do szczepionek niemowlęcych dostępnych w Polsce. Z naszych badań, przeprowadzonych z unijnych funduszy w Zakładzie Farmakologii Instytutu Psychiatrii i Neurologii wynika, że rtęć szkodzi rozwijającym się organizmom ssaków i może mieć związek z rozwojem autyzmu u dzieci (w ciągu ostatnich 30 lat autyzm stał się epidemią, liczba chorych wzrosła 13-krotnie). Zaobserwowaliśmy, że dzieci autystyczne mają m.in. problemy z wydalaniem rtęci. Rtęć szkodzi też dorosłym – może powodować schorzenia neurodegeneracyjne m.in. choroby Parkinsona i Alzheimera. Dlatego kraje skandynawskie oraz zachodnioeuropejskie już wiele lat temu zakazały stosowania szczepionek zawierających rtęć u niemowląt i starszych dzieci. Amerykański badacz dr Thomas Verstraeten, który przebadał ok. 100 tys. dzieci, był pierwszym, który udowodnił silny związek thimerosalu z autyzmem i chorobami neurologicznymi dzieci. Związek ten potwierdziły badania innych niezależnych naukowców. Amerykańska instytucja Food And Drug Administration pod koniec lat 90. zalecała producentom szczepionek, by usuwali rtęć ze szczepionek dziecięcych, ale - co ciekawe i zastanawiające - bez nakazu i sankcji prawnych. Dr. Verstraeten nie mógł opublikować oficjalnego raportu ze swych badań, ostatecznie związał się z koncernem farmaceutycznym, a pierwotne, „przerażające” - jego zdaniem - dane raportu, który stworzył „wyparowały”. Gdy raport się w końcu ukazał, był drastycznie ocenzurowany.

 

Drugi składnik groźny dla ludzkiego zdrowia, obecny w szczepionce przeciw wirusowi grypy A/H1N1 to skwalen. Jest to naturalny związek tłuszczowy występujący we wszystkich komórkach kręgowców, ale dodanie go do szczepionek powoduje wytworzenie się przeciwciał antyskwalenowych, w rezultacie czego organizm zaczyna atakować własne komórki. Powoduje to szereg chorób autoimmunologicznych takich jak schorzenia reumatyczne, endokrynologiczne, neurologiczne. Są na to dowody wynikające zarówno z doświadczeń na zwierzętach, jak i kliniczne. W 1991 r. setkom tysięcy amerykańskich żołnierzy podawano szczepionki ze skwalenem, który wywołał chorobę autoimmunologiczną, tzw. syndrom choroby Zatoki Perskiej. Przeciwciała przeciw skwalenowi znaleziono u wszystkich żołnierzy, cierpiących na tę okaleczającą, degeneracyjną i nieodwracalną chorobę. Co więcej, nawet dzieci tych żołnierzy rodziły się z ciężkimi wadami. W 1976 r. szczepionkę przeciw „świńskiej” grypie podano ponad 40 mln Amerykanów. Akcję szybko przerwano, ponieważ potwierdzono 500 wypadków syndromu Guilliana-Barre'a, neurologicznej choroby prowadzącej do paraliżu. Po szczepieniach zmarło co najmniej kilkadziesiąt osób, a do pandemii nigdy nie doszło.

 

W wywiadzie dla „Angory” powiedziała pani: „W Polsce przymusowo szczepi się noworodki w pierwszych godzinach życia przeciwko żółtaczce typu B. Tymczasem ostatnie badania amerykańskie wykazały, że dzieci szczepione szczepionkami ze związkiem rtęci dziewięć razy częściej są upośledzone umysłowo niż te, które nie otrzymały tej szczepionki. W wielu cywilizowanych krajach świata na żółtaczkę typu B szczepi się dopiero nastolatków, przed rozpoczęciem życia płciowego. A jeśli chodzi o gruźlicę, badania zlecone przez WHO w Indiach dowiodły, że szczepieni chorowali częściej”. Te wyniki są bardzo niepokojące.



- Rzeczywiście ilość i jakość szczepionek podawanych niemowlętom jest dyskusyjna. W wielu krajach zachodnich szczepi się niemowlęta po raz pierwszy po ukończeniu 2. lub 3. miesiąca życia i na ogół nie szczepi się noworodków. Problemem, który wzbudza najwięcej emocji wśród rodziców, lekarzy i naukowców jest wspomniane przeze mnie używanie rtęci w szczepionkach. Wydaje się jednak, że także w Polsce coraz powszechniejsza staje się świadomość społeczna oraz lekarska odnośnie neurotoksyczności thimerosalu. – Po dwóch konferencjach (jednej zorganizowanej przez nas, drugiej przez organizację DAN - Defeat Autism Now) poświęconych autyzmowi - tematem tym zainteresowały się polskie Ministerstwo Zdrowia oraz Państwowy Instytut Higieny. Jak wyczytałam na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego, wygląda na to, że w ciągu dwóch lat rtęć ma zostać wycofana ze szczepionek stosowanych w Polsce. Byłby to sukces. Mam nadzieję, że tak się stanie. Nierzadko prawda o szkodliwości pewnych leków czy szczepionek wychodzi na jaw po latach, kiedy jest już za późno na ratunek dla osób trwale okaleczonych tymi preparatami. A przecież liczy się każde ludzkie życie.

Źródło  - wp.pl

Jakie jest rozwiązanie? - możesz obronić się sam - wzmocnij odporność organizmu -  zobacz tutaj>>

 

Odporność Twojego malucha>>

 

Najnowsze informacje o możliwych konsekwencjach szczepień>>

 

Wypowiedź Jane Bugermeister>>